Playlista

sobota, 1 sierpnia 2015

"Frenny-Dalsze losy..."

Rozdział 15- Szansa Skyler.


-Jak to nie możesz grać?! – krzyknęła Katie. Oliver właśnie musiał oświadczyć swojej drużynie, że nie może grać z powodu ostatniej bójki z drużyną Ślizgonów

-Pani Poomfrey powiedziała, że nie mogę ruszać się z łóżka przez najbliższy tydzień, a mecz jest za dwa dni. – odpowiedział jej z goryczą i smutkiem Oliver

-Cudownie! Nie mamy teraz obrońcy! – jęknęła Alicja – Oczywiście Cię nie winię Oliver, ale co teraz?

-To proste. – wtrącił się Fred. Po jego słowach na kilka sekund zapadła cisza i wszyscy na niego spojrzeli – Po prostu weźmiemy kogoś na zastępstwo. Co ty na to Oliver? – skończył Fred patrząc na kolegę z drużyny. Zapadła ponownie cisza, ale tym razem wszyscy patrzyli na Olivera. Chłopak chwilę pomyślał po czym powiedział:

-Nie możemy teraz się poddać. Tylko kto wejdzie za mnie? – Po jego słowach wszyscy wpadli w zadumę. Mieli trzy rezerwowe : Jennifer, Samanthę i Skyler. Tym razem było słychać tylko głosy innych uczniów dobiegające z korytarza. Wtedy Wood ponownie musiał oświadczyć coś czego nie chciał:

-Niech Skyler wejdzie za mnie. – Po tych słowach oczy członków drużyny zrobiły się większe ze zdziwienia – Co ty na to Sky? – Po ostatnich słowach Skyler także spojrzała na Wooda, ale po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech

-Oczywiście! Na pewno nie masz nic przeciwko? – odpowiedziała żwawo dziewczyna. Na jej słowa Oliver tylko kiwnął głową „Nie” po czym lekko się uśmiechnął. Reszta drużyna wkrótce też się rozpromieniła, a Fred i George gratulowali Sky najbardziej:

- Bardzo gratuluję tak wielkiego zaszczytu! – powiedział poważnym głosem George

-Ja także gratuluję! To bardzo ważna rola. Sam Pan Oliver Wood Ci ją dał. – dodał Fred poważnym tonem i uścisnął rękę dziewczyny w geście uznania. Drużyna wybuchnęła śmiechem. Nawet sam Oliver śmiał się jak nigdy wcześniej. W innej sytuacji pewnie skarcił by bliźniaków za robienie sobie żartów z jego słów. Po kilku minutach rozmowy na różne tematy cała drużyny wróciła do swoich pokoi, a na ich miejsce przyszła Josi:

- Witaj Oliver. – powiedziała po czym pochyliła się i pocałowała chłopaka delikatnie w policzek- Reszta już mi powiedziała. – dodała

-O czym? – zdziwił się chłopak

-O tym, że Skyler Cię zastąpi w nadchodzącym meczu. – Josi lekko uśmiechnęła się do Wooda. Potem usiadła na krawędzi jego łóżka i chwyciła jego dłonie w jej własne. Oboje patrzeli na siebie lekko się uśmiechając. Po chwili dziewczyna znów zaczęła mówić:

-Ja chyba podczas meczu będę tu. – po tych słowach jej uśmiech stał się szerszy, ale Oliver w ogóle przestał się uśmiechać

-O czym ty mówisz?! – wykrzyknął – Nie możesz tego przegapić! Obiecaj mi, że pójdziesz na mecz dobrze? – dodał

- Myślałam, że się ucieszysz, że będziemy mieli czas dla siebie. – Josi spuściła wzrok wraz ze smutną miną

-Oczywiście cieszę się, ale nie chcę żebyś przeze mnie przegapiła ten mecz. Uwierz mi będę tu jeszcze leżał tak długo, że znajdziemy dla siebie czas. To jak? Obiecasz mi, że pójdziesz na mecz? – dokończył  zdanie ciepło uśmiechając się do dziewczyny. Josi podniosła wzrok. Zapadła chwila ciszy i nagle Josi się także uśmiechnęła:

-Obiecuję.  


W bardzo szybkim tempie nadszedł dzień meczu. Przez te dwa dni drużyna Gryfonów ćwiczyła zażarcie i codziennie po kilka razy ktoś chodził do Olivera by zdawać mu raporty z treningów bo nie raz naprawdę się martwił. Nie chciał żeby drużyna przegrała. Nie miał jednak czym się martwić bo jak się okazało Skyler świetnie radziła sobie jako obrońca.  O godzinie 7:00 drużyna zebrała się w Pokoju Wspólnym by jeszcze raz powtórzyć strategię. Potem poszli na śniadanie w Wielkiej Sali:

-I jak tam? Jakiś stres? – spytała Hermiona gdy tylko usiedli przy stole

-Jasne, że nie! – zarzekała się Angelina

-To jasne, że ich zniszczymy! – zgodził się George po czym spojrzał z odrazą na stół Slytherinu. Flint i jego drużyna też była na śniadaniu i raczej  wyglądali na pewnych siebie. To jednak nie zraziło drużyny Gryfonów. Fred łapczywie jadł udka z kurczaka co wprawiło resztę w śmiech:

-No co? Przez wczorajszy trening nic nie jadłem! – powiedział po czym wziął się za deser na który składały się lody waniliowe, czekoladowe i karmelowe ze śmietaną i owocami oraz pudding:

-Mówiłam Ci wczoraj rano żebyś coś zjadł. – oświadczyła ze śmiechem Jennifer. Dziewczyna sama sięgnęła po porcje lodów. Wszyscy nie mogli się doczekać meczu, który był coraz bliżej. Wielką Salę wypełniał przyjemny zapach pieczonego jedzenia i wśród wesołych i podekscytowanych rozmów uczniów unosiła się przyjemna atmosfera wywodząca się z świec nad stołami, które jak zwykle lewitując w powietrzu były zapalone i wywodziły ciepłą aurę. 

Po skończeniu śniadania drużyna ruszyła jak najszybciej do szatni by się przebrać. Wszyscy szybko ubrali szaty i wzięli swoje miotły po czym ustawili się parami  przed wejściem na boisko. Zza drzwi było słychać głośne i podniecone krzyki kibiców z różnych domów, który przyszli na boisko by kibicować swoim drużynom. Po chwili wejście otworzyło się i drużyna Gryfonów wyleciała na boisko. 
Po krótkim przelocie po boisku zawiśli w powietrzu ustawiając się na swoich miejscach. Naprzeciwko nich byli Ślizgoni na swoich nowych miotłach. Oczywiście nie mieliby ich gdyby nie fakt, że Lucjusz Malfoy, ojciec Draco koniecznie chciał żeby jego syn był w drużynie więc przekupił ich nowymi miotłami. Rozległ się głos Pani Hooch, która przekrzykiwała  głos zebranych na trybunach uczniów:

-Macie grać według zasad zrozumiano! – po tym zdaniu spojrzała na Ślizgonów, którzy nie mieli raczej skłonności do grania fair. Gdy skończyła mówić wyrzuciła kafel w powietrze, mecz się rozpoczął, a Lee Jordan zaczął komentować:

-Bell przejmuję kafla! – zaczął –Niestety Flint szybko go przejmuje i przelatuje wśród Gryfonów! Ale co to? Flint dostał z tłuczka! – po ostatnich słowach Lee starał się nie śmiać bo obok niego siedziała Profesor McGonagall by móc kontrolować jego komentarze. Za to bliźniacy się śmiali bo to właśnie George odbił tego tłuczka. 

Podczas tej całej akcji Alicja zdołała odebrać tłuczka i sprawnie wrzucić pierwszy gol dla Gryfonów. W ten sposób drużyna Gryffindoru otrzymała pierwsze dziesięć punktów. Na trybunach podniosły się radosne okrzyki nie tylko uczniów z Gryffindoru, ale także z innych domów, oczywiście oprócz Slytherinu. Gra szybko wróciła do normalnego tempa.

 Po kilku minutach gry Flintowi udało się wyminąć Angelinę i Katie, a potem wrzucić kafla do bramki przeciwników. Na trybunach gdzie siedzieli Ślizgoni wybuchnęła krzyki i oklaski radości. Na nieszczęście Gryfonów udało mu się to powtórzyć kolejny raz tylko dlatego, że Skyler straciła na chwilę przytomność po tym jak Lucjan Bole, pałkarz Slytherinu odbił tłuczka prosto w nią. 
Po paru momentach znów była w pełni przytomna i następna próbę wbicia gola Gryfonom udaremniła odbijając kafla końcem miotły. Trybuny szalały. Nagle rozległ się głos Jordana:

-Właśnie pojawił się Znicz! Potter już go zauważył i leci za nim! – na te słowa Draco Malfoy gorączkowo zaczął rozglądać się po boisku za Harrym i co najważniejsze za zniczem. Ten szukający, który złapał znicza zapewniał swojej drużynie sto pięćdziesiąt punktów oraz zwycięstwo. Malfoy szybko wyśledził i wyprzedził Pottera na swojej nowej miotle, ale Harry nie chciał się poddać. 

Oczy widzów skupiły się na dwóch ścigających, którzy z zawrotną prędkością i niebywałą zwinnością szybowali nad innymi graczami starając się złapać znicza. W końcu szukający musieli lecieć za nim między wieżami na trybunach aż w końcu złota, błyszcząca i latająca kulka zniknęła im z oczu. 

Podczas tych akcji szukających na tablicy z punktami powoli zrobił się remis. Oczywiście Ślizgoni nie dogonili by Gryfonów w punktacji gdyby grali fair. Skyler starała się obronić każdą bramkę i szło jej to świetnie. Gdy Flint myślał, że wbije gola to dziewczyna przekoziołkowała w powietrzu omijając kolejny wycelowany w nią tłuczek i skutecznie łapiąc kafla. Potem kafel trafił w ręce Katie, która podała go do Alicji. 

Dwóch Ślizgonów starało się zatrzymać Alicję poprzez blokowanie jej, ale dziewczyna w ostatniej sekundzie zwróciła trzonek miotły do góry i poszybowała wysoko przez co dwóch uczniów Slytherinu tylko miało lekką kolizję. Jednak w czasie wypadku owych uczniów Alicja podała kafla Angelinie, która trafił do bramki Ślizgonów. 


Nagle na trybunach po stronie Gryffindoru wybuchły oklaski i piski szczęścia, a po stronie Slytherinu jęki rozpaczy gdy wszyscy usłyszeli głos Lee Jordana:



-Potter złapał znicza! Gryfoni wygrali!- krzyknął chłopak bez cienia bez stronniczości, ale tym razem Profesor McGonagall go nie upomniała bo sama cieszyła się zwycięstwem swojego domu i nie potrafiła ukryć swojego uśmiechu niebywałego szczęścia. 
Obie drużyny wylądowały, a ścigający, pałkarze i obrońca Gryfonów podbiegli do Harry’ego by mu pogratulować. Szybko dołączyli do nich pozostali uczniowie z Gryffindoru. Fred i George unieśli Harry’ego na ramiona tak by każdy go widział gdy podnosi zwycięsko znicz do góry w zaciśniętej ręce. 

W tym samym czasie Flint i jego drużyna patrzeli na to widowisko źli i zażenowani. Gryfoni szybko skierowali się do zamku by świętować swoje zwycięstwo i przegraną swoich odwiecznych wrogów. Ktoś kto za to był w Slytherinie mógł słyszeć wrzaski Flinta na Malfoya przez cały dzień.


Notka od autorki ;) :
Długo go nie było, ale w końcu jest! Kolejny rozdział tylko tym razem świeżutki. Mogliście też zauważyć, że powiększyłam czcionkę z nadzieją, że lepiej wam się będzie czytać. Dlaczego tak długo nie było rozdziału? No cóż… nawet w wakacje nie mam czasu szczególnie, że prowadzę stronkę o HP na Facebooku. 
No i to tyle z wiadomości. 

Zapraszam do komentowania: każda uwaga się przyda w szczególności jeśli jest słuszna i wyrażona w miły sposób J Dziękuję za czytanie i mam nadzieję, że wpadniecie na następny rozdział!


P.S.Czy moglibyście podać mi jakiś inny kolor do czcionki, który waszym zdaniem by nie kontrastował. Chce żeby mój blog był jeszcze przyjemniejszy do czytania :)



~ BillyKaulitz

środa, 8 kwietnia 2015

"Frenny-Dalsze losy.."

UWAGA!:
Ten rozdział pochodzi z „oryginału”. Jest to ostatni rozdział wstawiony przed tym jak zgubiłam hasło i wstawiam go by każdy czytelnik zorientował się co się ostatnio działo w tym opowiadaniu. Miłego czytania! :D

Rozdział 14-Ślizgoni i Gryfoni.
-Szybciej,szybciej!-Oliver jak zwykle na treningu dawał im popalić-Musimy w tym roku wygrać!
-Tak,ale nie kosztem zdrowia!-Skyler jak zawsze odgryzała mu się.Oliver nie przepadał za tym,ale Sky dobrze grała w Quidditcha więc się nie skarżył.Nagle usłyszeli jakiś znajomy,ale jakby trochę obcy głos:
-I co Wood?Myślisz,że wygrasz?!-to był Marcus Flint.Flint był kapitanem drużyny Ślizgonów i on i Wood się nienawidzili
-Czego chcesz Flint?!-krzyknął na niego Oliver.Wylądował i zszedł z miotły co zrobiła pozostała część jego drużyny.Teraz drużyna Gryfonów i Ślizgonów stała przed sobą i piorunowała się wzrokiem:
-To chyba oczywiste Wood.-powiedział Marcus z głupim uśmieszkiem na twarzy-Chyba,że ty jesteś na tyle upośledzony,że nie rozumiesz.Chcę trenować.-dodał i jego drużyna wy buchnęła śmiechem
-Teraz ja tu trenuję Flint!-ryknął Wood.Odwrócił się by odejść,a wtedy dostał jakimś zaklęciem w środek pleców.Josi,która zawsze siedzi na trybunach podczas treningów od razu zareagowała. Wyciągneła różdżkę z płaszcza,wstała z trybun i puściła się biegiem przez boisko.Fred i George chcieli pobić Flinta,ale Jennifer i Samantha im nie pozwoliły,a w tym czasie Alicja,Angelina i Katie pomagały wstać Oliverowi,który już dochodził do siebie.Dziewczyna Wooda bez namysłu wycelowała w Flinta i wrzasnęła:
-Silencio!-po tym zaklęciu Flint przestał mówić.Jednak Josi dopiero się rozgrzewała.Gdy inny członek drużyny Slytherinu próbował ją powstrzymać powiedziała:
-Tarantalegra!-kolejny Ślizgon został trafiony zaklęciem i zaczął niekontrolowanie i dziko tańczyć.Już żaden członek ich drużyny nie odważył się jej przeszkodzić gdy biegła do Olivera,który jeszcze był trochę nieprzytomny,ale już usiadł na trawie:
-Wszystko w porządku?-spytała go
-Tak już lepiej.Dziękuję,że się o mnie troszczysz.-odpowiedział jej Oliver,a ona pomogła mu wstać
-A czemu miałabym tego nie robić?-roześmiała się.Potem cała drużyna odprowadziła Olivera do skrzydła szpitalnego bo go bolały strasznie plecy i brzuch.Bliźniacy musieli oczywiście podczas obiadu skomentować tą sytuację:
-A widziałyście jak Josi ich załatwiła!Tego się nie spodziewałem.-oznajmił po pewnym czasie George
-Tak ja też się nie spodziewałam.-powiedziała Jenny-Widać każdy Ślizgon musi być taki parszywy i wredny
-Jenny przecież każdy wie,że Gryfoni i Ślizgoni nienawidzą się od wieków!-powiedział Fred
-Racja.Choć może nie każdy z nich jest taki.-powiedziała Skyler zerkając na stół Slytherinu,a szczególnie na Draco-Może tylko,któryś z nich udaję.Ja bym tak zrobiła żeby nie być prześladowaną-oznajmiła i spuściła oczy w talerz
-Skyler wiesz,że cię lubię,ale to co powiedziałaś nie miało sensu.-rzekł stanowczo Fred
-Racja.Oni wszyscy tacy są.-skończył za niego George patrząc z odrazą na grupkę Ślizgonów wychodzących z Wielkiej Sali-No Fred!Musimy iść.Do zobaczenia dziewczyny

-Masz rację.Do zobaczenia!-potwierdził Fred.Obaj bracia wstali,zarzucili torby na ramiona,pocałowali Jenny i Sam na pożegnanie w policzki i wyszli.Dziewczyny też po kilku minutach skończyły jeść i także wyszły z Wielkiej Sali.



wtorek, 7 kwietnia 2015


Witam!
Ten blog będzie kontynuacją bloga, który straciłam( zgubiłam hasło do konta L ). Mam nadzieję, że nowe rozdziały będą tak dobre jak stare i że kontynuacja się spodoba J Podaję link do „oryginału”: http://frenny123.blogspot.com/

                                    Miłego czytania!

                                                  ~ BillyKaulitz